Zmiany w Wawrze idą opornie. Czy jest to spowodowane syndromem peryferii stolicy, o których przez tyle lat decydowali inni – najpierw miasto, potem Praga Południe, czy też mamy do czynienia ze słabością administracji szczebla samorządowego, a może w grę wchodzi brak wykształconych elit? Najbezpieczniej jest powiedzieć, że to wypadkowa tych i niewymienionych tu innych uwarunkowań.
„Razem zmienimy Wawer” nie może się odnosić do utrwalania stanu z przeszłości, bo jak to powiedział jeden z wielkich Polaków – przyszłość nie zaczyna się jutro, przyszłość zaczyna się dziś. Niech ten post będzie uzupełnieniem materiału (zamieszczonego poniżej) autora zmian w komunikacji, okrzykniętego rewolucją w Wawrze, którą dość szybko i skutecznie spacyfikowano…
**
Czy leci z nami pilot?
*
To pytanie zadają sobie wielokrotnie ci wszyscy z nas, którzy coś w życiu przeżyli, czegoś doświadczyli i coś zobaczyli.
Kurczowe trzymanie się wizji Wawra, jako jedynie sypialni miasta stołecznego, którego granice wytyczają ulice: Wał Miedzeszyński i ul. Ostrobramska prowadzi do jego wykluczenia i pogłębiania przepaści – nie mając rozwiniętych usług, handlu, centrów białych kołnierzyków, nie ma skąd czerpać środków na rozwój dzielnicy, Przecież podatki płacone od „chałupy” są niewspółmierne mniejsze niż te, które generuje biznes, handel i usługi. Tego zaś nie będzie dopóty nie będzie rozwiązana kwestia dojazdu i wyjazdu z tej części miasta. Zapowiedzi planów budowy spółki producenckiej ATM i Centrum Konferencyjno – Hotelowego „Platon” z 400-ma pokojami i powiewającą flagą sieci Hilton przed wejściem pozwala mieć nadzieję, że nie wszyscy ulegają wizji, jaką roztacza rzecznik naszej dzielnicy. Jednak to tylko jednostkowe zdarzenia, które nie mają nic wspólnego z zielonym światłem dla przedsiębiorczości. Gdzie się podziały idee budowy parku technologicznego, otwarcia na biznes i budowa Marsa Park? Tego nie wiadomo. Jedno wydaje się być pewne – Ratusz cały czas nie wierzy, że przyszłość zaczyna się dziś.
Tramwaj na ulicy Cylichowskiej widziany z perspektywy następnych 20 lat może przerażać, ale przecież budowa poważniejszej ulicy dzielnicowej to proces 7-10 letni. Najważniejsze jest to, aby to już teraz postawić na mapie kreskę rezerwując teren pod trasę tego tramwaju i pilnując jej, jak świętego ognia.
- Okazuje się, że budowa tramwaju przez most Północny jest zagrożona, bo po praskiej stronie tramwaj napotkał opór mieszkańców. A może ani mostu, ani tramwaju nie było tam w planach, choćby sprzed 20-30 lat?
Pilot powinien patrzeć daleko, aby każdy – czy to deweloper lub osoba prywatna chcąca postawić budynek mieszkalny w okolicy POW lub innej drogi podpisali oświadczenie, że są świadomi niedogodności związanych z budową i mieszkaniem w tym miejscu. Jak to zwykle wygląda w praktyce? Każdy chcąc coś załatwić w urzędzie ma za każdym razem przynieść komplet dokumentów, nawet, jeśli sprawa jest do załatwienia na tym samym piętrze i wymagane papiery otrzymała już koleżanka z pokoju obok. Czy ktoś z sąsiadów nowo budowanego cmentarza w Aleksandrowie został uprzedzony przez urzędnika, że 1-szego listopada będzie miał z okna bardzo refleksyjny widok? Dlaczego jest tak trudno o tego typu wiedzę?
To prawda - państwo nie musi być przyjacielem wszystkich obywateli, tak jak nie musi być nim samorząd, ale mógłby się, chociaż starać nim być od czasu do czasu. Stacja BP w M. nosząca miano jednego wielkiego chaosu, budynek diagnostyki na wyjeździe z tunelu, decyzja o dążeniu do przebudowy Żegańskiej w jak najwęższych liniach rozgraniczających i wiele innych przykładów każą zastanowić się czy aby naprawdę ktoś myśli tu perspektywicznie, czy tylko chodzi o załatanie bieżących potrzeb, zaproponowanie półśrodków i co za tym idzie - bylejakości?
**
Oni na niczym się nie znają
*
Takie opinie nie są rzadkie i najczęściej wygłaszane są przez tych, którzy chcą uzyskać pozwolenie na budowę obiektu komercyjnego, bądź wprowadzić zmiany w otaczającej nas wszystkich rzeczywistości.
Warto sobie jednak postawić pytanie – a czy owi ONI powinni się na tym znać? Wszak zarząd dzielnicy to trzech panów. Do tego dołóżmy jeszcze dwie dziesiątki radnych dzielnicowych. Czy zarząd dzielnicy ma się znać na transporcie, kanalizacji, wodociągach, oświacie, drogach itp., itd.? Mógłby, ale nie …musi.
Zadaniem trzech panów jest w głównej mierze skuteczne zarządzanie. A warto pamiętać, że podobnie jak w biznesie, tak też w administracji im wyższe stanowisko tym większe kompetencje przywódcze i mniejsza wiedza merytoryczna – w tym wypadku - akurat z wymienionych powyżej zagadnień.
Dlatego lepszym pytaniem jest – jak ONI zarządzają aparatem urzędniczym wawerskiego ratusza?
Gdy odwiedzimy stronę Wawra bez trudu dowiemy się, za co odpowiada burmistrz, a o czym decydują jego zastępcy.
Na tej samej stronie znajdziemy informację o wydziałach i delegaturach. Z tego płynie ten jeden podstawowy wniosek – ONI nie są sami. Za NIMI stoi cały aparat urzędniczy, którego kadry zdaniem p. Prezydent zasługują na godziwe pensje i premie, bo to świetni fachowcy. Dobrym przykładem może w tym miejscu być otwarta sesja rady naszej dzielnicy poświęcona przebudowie centrum w M. Zwykle każdy punkt sesji, po zagajeniu jednego z „trzech tenorów”, referował ktoś z urzędu. A jeśli tak, to czy nad rozwojem dzielnicy nie powinny pracować zespoły urzędników – fachowców?
Czy dobre zarządzanie zarządu dzielnicy nie powinno zaowocować podaniem terminów ostatecznych dla wszystkich obiecanych modernizacji i budów w Wawrze? Co warte jest słowo zastępcy burmistrza, który podaje dwa terminy budowy ronda w R., z których żaden nie jest dotrzymany? Być może w ostatnim roku tej kadencji rady trzeba zmienić ideę zgłaszania wolnych wniosków tak, aby udzielane na nie odpowiedzi były wynikiem starań wawerskich urzędników, a nie jedynie próbami udzielania jakiejkolwiek odpowiedzi?
Czytając sesyjne protokoły trudno odnieść wrażenie, że ktoś myśli nad wariantowym rozwiązaniem palących problemów, w sytuacji, gdy tunelu w 2010 roku nie będzie, a przebudowa Traktu Lubelskiego nie będzie możliwa wcześniej niż po 2013 roku. Mimo wszystko wariant z otwarciem przejazdu w Aninie zamkniętego w latach 70 –tych ubiegłego wieku jest mało przekonywujący.
Czytając sesyjne protokoły nie widać tej determinacji – trudno znaleźć jest kogoś na forum GW, kto uwierzyłby, że wawerski establishment jest gotów postawić się stołecznym władzom w obronie inwestycji najważniejszych dla tej dzielnicy. Nie można dostrzec również, aby przy Źegańskiej 1 były powołane zespoły przygotowujące tak modne ostatnio wizualizacje przeobrażeń całych kwartałów ulic. Czy można zobaczyć nowe centrum M?, a może Klub kultury w M?
Ale przecież na ośrodek decyzyjny Wawra składa się jeszcze rada dzielnicy z tzw. komisjami problemowymi. Może tych komisji jest za dużo, lub też powinny istnieć zupełnie inne? Bo jeśli nie aparat urzędniczy i nie zarząd dzielnicy, to może radni powinni wyznaczać kierunki rozwoju Wawra za 20 – 30 lat? Może to oni powinni pytać głośno, kto „dał ciała” w przypadku budynku diagnostyki na wyjeździe z tunelu? To może oni powinni pilnować terminów budowy kolektora W, nie dopuszczać do takich sytuacji, jaka spotkała nowych Wawerczyków na osiedlu „Palmowa”? Może komisja pozyskiwania środków z funduszy europejskich powinna być "samorządową – bis"?.
Wynik wyborów samorządowych w Wawrze w 2006 roku nie dał tak naprawdę żadnemu ugrupowaniu politycznemu jednoznacznej legitymacji do sprawowania samodzielnie władzy. Dziś nie wiadomo, czy w tej sytuacji obecnie rządząca koalicja czuje się na tyle słaba, że trudno jest jej podejmować trudne decyzje w imieniu wyborców? Jeżeli w każdej trudnej kwestii radni mieliby zwoływać referenda i otwarte sesje, to może rzeczywiście wystarczy Biuro Obsługi Mieszkańców zamiast pięciopiętrowego ratusza?
„Brakuje w Wawrze i nie tylko, osób, które nie patrząc na polityczne przepychanki, będą twardo obstawać za rozwojem transportu we właściwym kierunku, a nie kierować się przesłankami, że nie wygram wyborów na następną kadencje, jeśli przeciwstawię się ludziom. Jeśli się powiedziało A przyjmując politykę, to trzeba powiedzieć B i dążyć do jej realizacji” To fragment postu Krzyśka_S – z powodzeniem można te słowa odnieść do innych dziedzin życia w naszej dzielnicy.
Z sesyjnych protokołów wyłania się obraz radnych będących maszynką do głosowania w dużej mierze przesuwania środków budżetowych. Również „wolne wnioski” to jakby za mało, aby sprawnie radzić sobie z wyzwaniami jutra.
**
Pociąg, metro, tramwaj, autobus, ( rower), samochód
*
Taka powinna być hierarchia ważności i dostępności środków komunikacyjnych dla mieszkańców. Rower pojawił się w nawiasie z tego względu, że ani klimat, ani świadomość społeczna nie pozwalają nam na poważne potraktowanie tego środka transportu. Cudu nie będzie - nie staliśmy się drugą Japonią, ani Irlandią, nie będziemy również drugą Holandią.
A jak wygląda transport w zielonej dzielnicy?
Wawer jest niczym Ameryka – to stwierdzenie pojawiło się swego czasu w IW.
Dlaczego?
- Bo w Wawrze też nie ma chodników - tu bezpieczniej jest jeździć niż chodzić. Warto dodać, że w Wawrze, który szczyci się tym, że jest tylko dzielnicą mieszkaniową trzeba wszystko przywieźć z innych części miasta, a do tego potrzebny jest samochód. W Wawrze nie ma szkół średnich na tak wysokim poziomie, aby potem bez trudu można było myśleć o dobrych studiach, a jeśli tak to należy mieć samochód, aby rozwieść dzieci do szkół. Wawer to dzielnica mieszkaniowa, a to oznacza, że pracy należy szukać po drugiej stronie Wisły, stąd warto mieć samochód. Trudno rowerem dojeżdżać do pracy 20 – 30 km, wysadzając po drodze dzieci i robić przy tym jeszcze zakupy.
„Ludzie głównie są przeciw dlatego, bo nie wierzą że będzie lepiej, a będzie lepiej tylko i wyłącznie jeśli wszystko się zrealizuje, żadne półśrodki. Półśrodki powodują chaos i co raz większe niezadowolenie ludzi. A politykę transportową stworzyli specjaliści, opierając się na doświadczeniach zagranicznych, uwzględniając uwarunkowania warszawskie, więc apokalipsy nie będzie, jak to się wprowadzi.Tylko trzeba naprawdę chcieć.” – to raz jeszcze fragment postu „Trudny temat – komunikacja”
Tak, to prawda. Ludzie boją się zmian i to nie tylko dlatego, że „lepszy jest znany wróg, niż nieznany przyjaciel”, ale również dlatego, że pamiętają niedawną batalię o zachowanie trasy 521 i jakoś trudno im uwierzyć, że miasto wraz z ZTM chce dla nich dobrze. Jakoś trudno im uwierzyć, że często się przesiadając z autobusu na autobus przy nierozwiązanej kwestii braku rond, sygnalizacji i tunelu szybciej dotrą do celu.
Gdyby miastu zależało na rzeczywistej poprawie układu komunikacyjnego w Wawrze dałoby temu wyraz poprzez realizację odkładanych z kadencji na kadencję inwestycji drogowych.
Kolej to zmarnowana szansa ostatnich dwudziestu lat, ale to akurat ogólnopolska tendencja.
Nie do końca można zgodzić się z tezą, że mieszkańcy Wawra odrzucili ideę SKM-ki. To raczej sama PKP i brak finansowania zewnętrznego ( dziś dołożyłby się jeszcze Otwock i Józefów) złamały „kręgosłup” pierwszej linii szybkiej kolei. Rozbabrane torowisko w końcu się zmodernizuje, a nowe jednostki przypominające składy szynobusów jeżdżących do Łodzi zjednają na pewno PKP nowych pasażerów. Cały czas pozostanie do załatwienia kwestia budowy pozostałych i obiecanych parkingów P&R. Dojazd do centrum samochodem będzie kosztował nas coraz więcej czasu i pieniędzy. Przed komunikacją zbiorową nie ma ucieczki i tylko ona może uczynić codzienne przejazdy znośniejszymi, ale wcześniej muszą być spełnione powyższe warunki. Palące się autobusy, ludzie maszerujący torowiskami przesiadkę na transport publiczny tylko oddalają.
**
Albo przed wyborami, albo nigdy…
*
To hasło przyświeca wszystkim, którzy wiedząc już, że z przebudowy Traktu Lubelskiego nic nie będzie w ciągu najbliższych lat, domagają się budowy przynajmniej ronda Kadetów/ Lucerny. Jednak konstelacja polityczna tegorocznych wyborów samorządowych jest zgoła inna od sytuacji, jaka miała miejsce cztery lata wstecz.
- Dziś rządząca koalicja PO i przystawek jest tak pewna wygranej, że po listopadowych wyborach PO chce rządzić w stolicy samodzielnie. W ten oto sposób wyborcy tracą atut karty wyborczej, ale należy mieć nadzieję, że nie do końca.
Kto w końcu powiedział, że u steru władzy mają stanąć ci sami ludzie? Jednak ilość głosów oddana na nazwiska z końca listy musi być na tyle znaczna, aby partia nie „przelała” tych głosów na sprawdzone „jedynki”
Więc, chociaż jest trudniej, to może jeszcze nie wszystko stracone?
Jeśli tylko uda się nam – wyborcom zasiać w sercach naszych umiłowanych przywódców niepewność możliwości utraty posady na najbliższe cztery lata, to łatwiej będzie im wykrzesać determinację w dopięciu realizacji i tak mocno spóźnionych inwestycji drogowych w Radości, Falenicy, a może również na Kadetów i przy Mrówczej ( na tunel i kolektor „W” jeszcze długo poczekamy)?
To, co działa na korzyść obecnego status quo to „wawerskie piekło” – każda próba zmiany czegokolwiek, każda inicjatywa i każda kampania informacyjna jest od razu torpedowana przez podejrzliwy „elektorat”.
„Oho, następny, który chce się dorwać do koryta”, albo – „ Już widać przedwyborcze dreptanie”.
Owa podejrzliwość i brak tak potrzebnego nam kapitału społecznego sprawiają, że nawet ci, którzy wiedzą, co i jak można zrobić, trzy razy się zastanowią, czy pchać się do koryta?
A przecież wspomniany już Krzysieik_S, Bobi, Wawerka czy CzarnyAzorro, jeśli chcą być konsekwentni powinni zadać sobie to pytanie – „Jeśli nie dziś, to kiedy? Jeśli nie my, to kto?”
Każdy kandydat głosując w wyborach ma obowiązek zagłosować na siebie samego. Nie oddając głosu na siebie podważa wiarę w sens swojej kandydatury. Tak jest i w tym wypadku – nie wystarczy powiedzieć A, trzeba mieć odwagę powiedzieć B, co w wawerskim piekle nie jest ani łatwe, ani przyjemne.
Alternatywa?
- Ci sami ludzie, ten sam kurs, ten sam Wawer.