Chwilę po pierwszym, a czas jakiś ( oby jak najdłuższy) przed następnym prądowym Armagedonem nasz wirtualny komentator Rychu rozprawia się z pretensjami do garbatego, bo podziela zdanie ekspertów, że to nie w śniegu trzeba szukać winnego…
*
„Położenie”17 – stu stacji wysokiego napięcia ( 110 kV), a nie jak podała TVN Warszawa zerwanie 10 linii średniego napięcia spowodowało blackout i przerwy w zasilaniu energią elektryczną, dla co najmniej 350 tys. ludzi na terenie Mazowsza. Trzeba też dodać, że teraz nie ma energii elektrycznej nadal 90 tysięcy. Czegoś takiego nie pamiętają najstarsi energetycy, ale też niewielu z nich pracuje w obecnie skonsolidowanej grupie PGE 40 i 50 lat, a tyle ma ponad 60 % linii na obszarze działania byłego ZEW-T. Pieniądze, a raczej ich brak, przestarzałe prawo i brak prewencji sprawił, że byliśmy uczestnikami prądowej traumy.
Jeszcze do niedawna w naszym kraju funkcjonowały 33 zakłady energetyczne, dziś poza, dwoma, które udało się sprzedać wcześniej ( GZE – Vattenfall, STOEN – RWE) pozostałe zostały skomasowane w pięć grup, których sprzedaż miałaby przynieść Skarbowi Państwa wymierne korzyści i to znacznie większe niż w przypadku sprzedaży pojedynczych dystrybutorów energii. Ale póki, co - owe grupy są miejscem politycznych zsyłek i poczekalni.
Nie powiodła się sprzedaż Enei, bo zdaniem RWE, polskie władze chciały zbyt wiele, a kupujący musiałby zobowiązać się do poważnych inwestycji w ciągu najbliższych lat, co jeszcze bardziej powiększałoby kwotę, jaką trzeba byłoby wysupłać z portfela.
Gdyby porównać „prywaciarza” Niemca, czyli RWE i państwowy ZEW=T, to w przypadku inwestycji w sieć dysproporcje na niekorzyść tego drugiego byłby ogromne. Wszak stolica to obszar niewielki w porównaniu z obszarem działania PGE ZEW-T Dystrybucja, ale też blackout’y jakie w mieście stołecznym się zdarzały i pewnie jeszcze się zdarzać będą, odbijają się szerszym echem, niż braki zasilania jakie mają miejsce w miejscowościach położonych w okolicach Halinowa, Mińska, czy Sokołowa. Inwestycje przekładane z roku na rok – jak na przykład budowa GPZ-u ( główny punkt zasilania 110/15 kV) Nadarzyn trwa od … 11 lat i nadal nie posunięto się dalej niż uzgodnienia z leśnikami i prawo własności.
To, co trzeba oddać energetykom, to to, że skostniałe i nieżyciowe prawo często nie pozwala im na prewencję związaną z zapobieganiem zarastania linii energetycznych przez drzewostan. Miłośnicy drzew nie pozwalają na ich wycinanie, właściciele działek nie pozwalają na ich przycinanie i ew. naprawy zerwanych linii.
Osobną kwestią jest brak jakiejkolwiek informacji w przypadku ostatnich zdarzeń – podany telefon stacjonarny do Pogotowia Energetycznego ZEWT-u był prawdopodobnie zablokowany przez dzwoniących lub dyspozytor nie widział sensu odbierania, bo co miał powiedzieć tym ludziom?
Najłatwiej można było dodzwonić się do Służby Dyżurnej Miasta 19656, jednak nie pod tym numerem, bo o tym numerze TPSA informowała, że takowego nie …ma.
Prawda jest taka, że Zakład, który chętnie straszy odcięciem zasilania w przypadku nieterminowych wpłat nie wysilił się na swoich stronach internetowych, gdzie przecież można było na bieżąco informować o harmonogramie napraw i spodziewanych godzinach ( dniach) przywrócenia zasilania. Tysiące ludzi, którzy mają laptopy potrafią ładować baterie komputerów poprzez zapalniczki samochodowe wiedzieliby czy mają wywieźć dzieci do rodziców, czy zorganizować sobie zapasy wody i alternatywnego opału.
Pretensje, że drzewa maja w październiku liście i, że w kraju, który nie graniczy z Tunezją może o tej porze spaść śnieg są niczym innym jak pretensjami zgłaszanymi pod adresem garbatego, że ma proste dzieci.
Bo w ten sposób łatwiej wskazać winnego. Kto ma odpowiadać za inwestycyjny marazm i kłopotliwe przerwy w dostawach prądu? Nikt z „naszych” –Tylko śnieg i liście.