To, co ludzi popycha do zmian mieszkaniowych to najczęściej występujący syndrom braku jednego pokoju. To, co zachęca Kowalskiego i Nowaka do podjęcia decyzji o zakupie działki i budowie domu to nie tyle świat reklam telewizyjnych, a obawa, że w przypadku zamiany mieszkania mniejszego na większe ( o ten jeden brakujący pokój) muszą zaufać deweloperowi, postawić wszystko na jedną kartę i oddać się w niewolę bankowi na najbliższe trzydzieści lat...
Rozkładając zaś w czasie zakup działki i następnie budowę domu wierzą, że z Bożą pomocą i rodziny, budując w systemie gospodarczym i przez lat kilka, jeśli nawet nie do końca uda im się wyeliminować strach przed najpoważniejszą inwestycją materialną życia, to przynajmniej mają szansę na oddalenie i zminimalizowanie wysokości kredytu...
Jednak patrząc na problem mieszkaniowy z perspektywy roku 2009 widać gołym okiem, że czas Kowalskiego i Nowaka już minął. Na osiedlenie w Aleksandrowie, najdalej wysuniętej rubieży stolicy na płd. - wsch. już ich… nie stać.
**
Patrycja i Damian ( imiona zmienione) to mieszkańcy pobliskiej Falenicy. Młode małżeństwo na tzw. dorobku, które po rodzicach Damiana odziedziczyło jeden z falenickich 60 –cio metrowych segmentów, jakie budowano w drugiej połowie lat 60 – tych ubiegłego wieku. Sześćdziesiąt metrów wówczas, a 60 metrów dziś i to dla jednopiętrowego segmentu może u wielu z nas wywołać klaustrofobię. Patrycja zanim została młodą mamą przespacerowała ze swoimi psami wiele kilometrów po okolicy, szukając działki pod budowę. Nasi bohaterowie myśleli tak: „za oszczędności kupimy ziemię, segment sprzedamy, zamieszkamy kątem u rodziny i po wzięciu kredytu rozpoczniemy budowę”. W trakcie tych poszukiwań zmieniały się koncepcje, wśród nich upadła też propozycja zamiany segmentu na ziemię. Faleniczanie czuli coraz większą presję czasu i coraz bardziej niepokoił ich wzrost cen za działki, jakie chcieli potencjalni sprzedający. Ale też to, co mogło być w zasięgu możliwości Patrycji i Damiana krepowane było przez brak tzw. podziału, rozbieżność interesów sprzedających ( brat mówił – sprzedajemy, siostra – czekamy), brak planu zagospodarowania i droczenie się z urzędnikami o jak najmniejsze drogi dojazdowe dopełniały reszty. Jeszcze na początku 2007 roku niedoszli Aleksandrowianie mieli nadzieję, że mimo wzrostu cen działek, wartość ich segmentu również wzrośnie na tyle, że wystarczy na kupno działki i może jeszcze zostanie na stan surowy otwarty. Wpisani na listę do zakupu działki po tzw. podziale na os. Polana czekali. Dziś już wiedzą, że ich marzenia przy obecnych cenach 450 – 600 zł za m. kw. się nie spełnią.
Patrycja i Damian zmienili …samochód na większy.
*
Dagmara i Marek ( imiona prawdziwe) na kilka miesięcy przed ślubem w 2006 roku zdecydowali się na zakup działki. Działka miała tylko 800 metrów i położona była między dwoma „dróżkami” tzw. prawa przejścia i przejazdu. To, co popchnęło ich do spotkania z notariuszem i zakupu właśnie tej działki, to fakt, że rodzicie Marka zbudowali dom kilkadziesiąt metrów dalej przy jednej z tych wąskich, przyszłych ulic. Za działkę położoną jeszcze za Łomiankami zapłacili wówczas 130 tys. złotych, cześć transakcji sfinalizowali za pomocą kredytu wziętego na okres 6 lat. Nie mogli uwierzyć w to, co stało się kilka miesięcy później – cena ich działki s poszybowała w górę - 300, 400, 500, a na koniec 600 tys. złotych. Żaden bank, żadna giełda, ani fundusz nie dawał tak oszałamiającej stopy zwrotu z zainwestowanego kapitału. Dziś mając pozwolenie na budowę Dagmara i Marek nie myślą o budowie domu tak daleko od centrum Warszawy. Czekają na dogodny moment, aby ziemią zapłacić za wygodne mieszkanie powożone o „rzut beretem” od mokotowskiego i jerozolimskiego zagłębi biurowców.
**
Ceny ziemi zostały wywindowane tak wysoko, że już nie tylko Partycja i Damian nie mają szans na zakup swojego tysiąca metrów. W ciągu ostatnich 12 lat sytuacja zmieniła się diametralnie – dziś biorąc 600 tys. kredytu na zakup ziemi nie bardzo wiadomo, za co postawić swój wymarzony dom? Być może nasi sąsiedzi z Falenicy powinni byli szukać innych chętnych tak, aby jak to było praktykowane również w Aleksandrowie, kupić - jako „ spółdzielnia”, ziemię jeszcze przed podziałem na działki.
Partycja, Damian, Kowalski i Nowak będą mieli jeszcze jedną szansę, aby osiedlić się w Aleksandrowie. Przy tak wysokich cenach działek na ich zakup będą mogli sobie pozwolić ludzie naprawdę majętni. Reszta będzie tu mogła zamieszkać tylko za sprawą deweloperów, mając do swojej dyspozycji 40-sto metrowe ogródki. Przy tej okazji znów się może okazać, że tym razem w Aleksandrowie na skutek braku państwowych pieniędzy zostanie zmarnowana szansa na powstanie normalnego osiedla z czytelną i logiczną siatką ulic lokalnych i zbiorczych.
Powstaną dziesiątki malutkich i zamkniętych ulic z unoszącym się ponad naszymi głowami duchem zaboru rosyjskiego. A najbliższe lata przyniosą na pewno wzrost zamożności tym, którzy cały czas maja grunty do sprzedania.
Wszak słońce świeci wszystkim, ale pogoda jest tylko dla …
***
Zdjęcie: działka na sprzedaż / Złotej Jesieni / cena wywoławcza 600 tys. złotych