Wrzesień to początek nie tylko roku szkolnego i zajęć dodatkowych w klubach kultury dz. Wawer, ale to również czas pierwszych powakacyjnych zebrań rad osiedlowych, które teraz rozpoczynają trzeci rok społecznej działalności tej kadencji. I dodajmy rok niełatwy…
*
Nie da się społecznie pracować zawsze wydajnie i zawsze na tych samych, wysokich obrotach, bo też - mimo, że rady osiedlowe nie są zdominowane przez partie ( nie ma z tej pracy żadnych pieniędzy), to i tak na brak animozji i brak tzw. ludzkiej chemii uskarżać się nie mogą.
Nasi radni mają już za sobą niejedno zwątpienie, pytając siebie nie raz i nie dwa „ a do cholery, na co mi ta miłość?” Ci, którzy czerpią z zasiadania w radzie kolejnych kadencji satysfakcję porównują bezwiednie tę obecną kadencję z poprzednimi, i co tu dużo ukrywać, zwykle ta obecna jawi im się, jako jedno pasmo nieporozumień, podczas gdy te poprzednie wydają im się z perspektywy czasu bardzo twórczymi i prężnymi.
Ile w tym prawdy, a ile koloryzowania wiedzą to sami zainteresowani.
*
Patrząc na osiągnięcia swoje i kolegów, nasi przedstawiciele poza dziesiątkami pism odnajdują w pamięci godziny sporów i przygotowań wniosków do dzielnicy - a to w sprawie rewitalizacji, a to walki o każdą ulicę i wodociąg w planach Wieloletniego Planu Inwestycyjnego. Dziś gdy wszystkie plany dotknął kryzys, gdy podobnie jak zwykli śmiertelnicy muszą pukać do urzędniczych drzwi za sprawą systemu ochrony, gdy ograniczone zostały możliwości wydawania i tak skromnych budżetów ( teraz jest to ok. 3,5 tys / rok), mogą sobie zadawać to pytanie „ czy Wawer nas jeszcze potrzebuje?”
Tym bardziej, że w pracy społecznej radnych osiedlowych nie tylko się pisze, czasami trzeba coś zorganizować, coś pomalować, coś powiesić. Tych 9, 12 czy 15 osób to często wymówka dla innych stojących z boku – a niech oni wszystko załatwią - za nas.
*
A owi „oni” mają prawo czuć się po trosze wypaleni i zmęczeni – nikt z mieszkańców nie wpada na obrady rad ( a to by tonowało spory), nikt nie wrzuca propozycji pism i spraw do załatwienia do powieszonej w tym celu skrzynki na klubowej furtce.
A oni mają prawo zapytać za bankową reklamą, „ co możemy jeszcze dla ciebie zrobić?”
Właśnie, co?
*
Może warto, aby coś naszym radnym „podrzucić” – mówiąc językiem użytkowników CB.
Nie ma sensu męczyć naszych przedstawicieli tematami typu „ to jeszcze tę ulicę poproszę”, ale można na przykład wrócić do przystanku na żądanie, chodnika, który ZDM projektuje w pocie czoła już 2 lata. Może to być zapomniany Skate Park w Falenicy ( pieniędzy nie ma na inwestycje drogowe, ale są na Muzeum Sztuki Nowoczesnej), może warto pomyśleć, aby wzorem ulic, które dostały teraz znaki drogowe z racji linii minibusowej, zrobić wreszcie porządek na ulicach z „prawdziwymi autobusami”. Może gdzieś progi zwalniające są za wysokie, a gdzieś znów są potrzebne? Może trzeba przypomnieć firmie o konieczności sprzątania ulicy, objętej zleceniem dzielnicy? Można czekać, ale z samego czekania nic się samo nie zrobi – no, może z wyjątkiem takiej sytuacji jak ta na zdjęciu, gdzie niewidzialna ręka zniszczyła tablicę, a widzialna musi ją naprawić lub usunąć.
Zresztą sami wiecie lepiej, jakie cele krótkoterminowe i niezbyt kapitałochłonne można zaproponować naszym radnym na 3-ci rok kadencji.
Piszcie w odpowiedziach, lub niech ktoś się odważy i założy wątek dyskusyjny:).